Moja pieprzna przyjaciółka
Wystarczyło, że usiadłam na ławce, a Pimienta (co z hiszpańskiego oznacza pieprz) od razu podbiegała do mnie i sadowiła się u mnie na kolanach. Wiązało się to z ćwiczeniami akrobatycznymi, bowiem czepiak ten często obejmował mnie za głowę i np. ciągnął ją w dół do moich kolan. A ja żałowałam, że nigdy nie ćwiczyłam jogi. Pimi, której imię odnosiło się raczej do koloru futra aniżeli charakteru, dodatkowo swoim chwytnym ogonem łapała mnie za kostkę u nogi albo nadgarstek, żebym czasem nie uciekła.
Pewnego dnia przyszła do mnie, siadła na kolanach, po czym poczuła ogromną potrzebę przytulenia się do mnie. Mocno się we mnie wtuliła. Innym razem, kiedy odpoczywałam na ławce, położyła się obok z mordką na mojej twarzy. W końcu byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, jak papużki nierozłączki, więc musiałyśmy być tak blisko siebie, jak się tylko dało:).