Małpie zaloty
Czasami zdarzają się takie chwile i takie sytuacje, kiedy nie wiem, co się dzieje i jak powinnam się zachować. I tak właśnie było podczas wolontariatu w ośrodku dla zagrożonych małp EPRC w Wietnamie.
To był ładny, pogodny dzień. Wykonywałam swoje zwyczajowe zajęcie: wiązałam liście, ładowałam na taczkę, roznosiłam do klatek i rozwieszałam. Potem sprzątałam. Została nam ostatnia klatka. Rzuciłyśmy świeże liście na środek. Schyliłam się po kilka wiązanek, żeby je zawiesić i w tym momencie poczułam mocny uchwyt na swoim udzie. Nie miałam pojęcia, co się dzieje. W głowie analizowałam sytuację: byłam z kobietą, zresztą widziałam ją kątem oka- ściągała stare liście. Co to mogło być? Powoli odwróciłam się i zobaczyłam największego duka wspaniałego, jakiego w życiu spotkałam. Patrzył na mnie intensywnie, nie puszczając mojego uda, a ja nie bardzo wiedziałam, o co mu chodzi. Czy on mnie atakuje, czy się zaleca – rozważałam w głowie. Nie mogłam zapytać Lan, która ze mną była, bo ona nie znała angielskiego. Ośmielona jej uśmiechem, ruszyłam z liśćmi, żeby je zawiesić. Tymczasem duk ruszył za mną i nie spuszczał mnie z oczu. Na szczęście zajął się jedzeniem, a ja spokojnie mogłam rozwiesić resztę liści i posprzątać.
Okazało się, że duk ten poszukuje narzeczonej, ale z niewyjaśnionego powodu bardziej podoba mu się rodzaj ludzki😊