Jak zebra z nosorożcem
Siedziałam z Kickerkiem (osieroconą, uratowaną zebrą), z jego głową na moich kolanach. Łasiałam go po szyjce. Podchodzi Dani (osierocony uratowany nosorożec), która spała dwa kroki dalej. Najpierw położyła głowę na moich łydkach, ale chyba było jej niewygodnie, bo strasznie się wierciła. Wstała i położyła się kawałek od nas. Delektuję się moją chwilą z Kickerkiem, kiedy przychodzi Dani. Zaczyna się pchać. Chciała wejść na niego, ale jej nie pozwoliłam. Zaczęła napierać całym ciałem na mnie, a potem tak przystawiła róg do mojej pupy i jakby mnie popychała, żebym wstała. Nie miałam wyjścia i wstałam. W końcu to Dani zawsze kładła swoją główkę na moich kolanach, kiedy chciało jej się spać.
Podczas wolontariatu w RPA zostałam mamą zastępczą osieroconego, sześciotygodniowego nosorożca Dani. Na zmianę z drugą wolontariuszką, spędzałyśmy z nią po 48 godzin non stop (zmieniałyśmy się tylko na czas kolacji i żeby można było wziąć prysznic). W ośrodku mieliśmy także dwumiesięczną osieroconą zeberkę. Kickerkiem opiekowali się wszyscy wolontariusze na zmiany.
Początkowo maluchy były trzymane z dala od siebie, mimo, że były w podobnym wieku. Musieliśmy uważać, żeby Kicker nie kopnął Dani, żeby ona nie stuknęła go rogiem itd. Z czasem zaprzyjaźniły się i coraz więcej czasu spędzały razem. Spacerowały, ganiały się ze sobą, niekiedy nawet spały wtulone w siebie.
Wszystko było super, dopóki nie pojawiało się mleko.
Kiedy przygotowywałyśmy jedzenie, pilnowałyśmy, żeby maksymalnie jeden „maluch” był w klinice. I najlepiej, żeby była to Dani. Nosorożec bowiem „miauczał ” z głodu i ciapał spodnie, ale w przeciwieństwie do zebry, za bardzo nie utrudniał robienia mleka. Tymczasem Kickerek bardzo chciał „pomóc”. Robił to np. szturchając mnie w rękę albo butelki. Dlatego stawiałam je na samym końcu stołu, poza zasięgiem jego łebka, żeby nie wylał mleka. Na ogół starałam się żeby był za moimi plecami, a jeśli szturchał mnie w jedną rękę, do pracy używałam drugiej ręki. Czasem było zabawnie, czasem mniej, ale jakoś dawałam radę. Problem pojawiał się , kiedy oba maluchy były w klinice i trzeba było robić mleko i pilnować ich, żeby nie zrobiły sobie krzywdy.
Któregoś razu z drugą mamą zastępczą robiłyśmy mleko, kiedy oba „maluchy” były w klinice. To była istna komedia. Trzeba było pilnować Dani, żeby nie ruszała Kickera, ten znowuż rozbrykał się i stukał nas łebkiem, jakby chciał nas pogonić. Istna komedia.
Jednak kiedy w nocy zostałam w podobnej sytuacji sama, nie było mi do śmiechu. Dani ciapała zebrę w brzuch i istniało ryzyko, że Kicker się wkurzy i ją kopnie. Poza tym Kicker podgryzał Dani. Tak więc jednocześnie musiałam pilnować, żeby zebra nie wylała mleka, żeby się nawzajem nie skrzywdziły i jeszcze w miarę sprawnie zrobić mleko, przelać do butelek i je nakarmić. Łatwo nie było.
Normalnie w nocy Kicker był zamknięty w swoim boksie i wtedy uchylałyśmy drzwi, żeby go nakarmić. Po wypiciu mleka zamykałyśmy go. Dani piła swoje mleko najpierw. Później nie zamykałyśmy już Kickerka, co stwarzało problemy, jak się robiło mleko i jeszcze większe jak się je karmiło. Kiedy chciałam zacząć od Dani (ona swoje dwie butle wypijała szybciej niż Kickerek swoją jedną), Kicker zaczął gryźć butelkę i domagać się swojego mleka. Kiedy pomyślałam, że Dani zaspokoiła pierwszy głód i nakarmię teraz zebrę, a potem dam jej drugą butelkę, nosorożec atakował zebrę. Istne wariatkowo.
Potem poszliśmy spać.
Na ogół ja lub druga mama zastępcza spałyśmy z Dani na materacu, a Kickerek w swoim boksie. Odkąd przestałyśmy go zamykać, Dani upodobała sobie to miejsce i wieczorem układała się na sianku i tam zasypiała. Kickerek, albo się wtulał we mnie, ale był wkurzony, że ktoś zajął mu jego posłanko. Czasem wchodził do swojego boksu żeby nasikać. Raz nawet kopnął Dani (ale nic się nie stało), po czym wyszedł zadowolony z siebie. Nosorożec chyba nawet nic nie poczuł, bo niewzruszony spał dalej.
Kiedy indziej wszyscy spaliśmy razem. Dani wtulona we mnie, a Kickerem obok nas, albo Kickerek z głową na mojej klatce piersiowej, a Dani obok.
Pewnej nocy maluchy tak się ułożyły, że Kicker miał głowę niedaleko brzucha Dani, niebezpiecznie blisko jej nóg. Dani co prawda przestała już mieć koszmary nocne, ale nadal potrafiła wierzgnąć nogą podczas snu. W pewnym momencie Dani zaczęła prostować tylne i przednie łapy, które niebezpiecznie zmierzały do głowy Kickerka. Zebra tymczasem spokojnie spała i nie zamierzała wstawać. Dobrze, że przynajmniej ja czuwałam, bo inaczej Dani mogłaby mu „zgnieść” głowę. Tak więc w nocy czasem słodko spałam z wtulonym we mnie nosorożcem lub zeberką, a czasem czuwałam, żebyśmy dotrwali zdrowi do poranka 😊