Rudy Dzikusek
Kiedy pierwszy raz spotkałam Salvajito (Dzikuska) bał się ludzi, trzymał się na uboczu; był smutny i samotny. Był najmniejszy w grupie osieroconych i uratowanych wyjców, którymi miałam się zaopiekować.
Niestety w wielu krajach na świecie panuje moda na trzymanie dzikich zwierząt w domu. Ludzie chcą mieć np. małpę. Skoro są chętni, w a dodatku są w stanie za to słono zapłacić, znajdą się też tacy, którzy, bez względu na wszystko, dostarczą „produkt”.
Aby sprzedać np. małą małpkę najpierw trzeba ją mieć. Kłusownicy zabierają maluchy z lasu, ale żeby móc to zrobić, najpierw muszą zabić mamę. W przypadku wyjców -całą rodzinę, czyli około kilkanaście zwierząt. Czasem trafione zostaje także dziecko.
Salvajito miał szczęście w nieszczęściu, bo odłamki kuli trafiły go w ramię. Dlatego od razu do ośrodka, gdzie otrzymał profesjonalną opiekę. Został zoperowany i dołączył do grupy 11 osieroconych i uratowanych wyjców.
Ponieważ do ośrodka trafił prosto z lasu, początkowo bał się ludzi. Jak tylko ktoś do niego podchodził, albo chciał go wziąć na ręce, maluch płakał. Nie integrował się też z innymi małpami. Na ogół siedział sam lub spał przytulony do największego samca.
Być może onieśmielało go to, że był najmniejszy w swojej nowej rodzinie. Salvajito bowiem większość czasu spędzał z nieco większymi od siebie wyjcami. Pięcioma maluszkami opiekował się właściciel ośrodka i dołączały one do 6 nieco starszych wyjców i Salvajito, wieczorem, tuż przed położeniem ich spać. Rano były zabierane do klatki na zewnątrz, my zaś brałyśmy resztę do innej klatki. Tam spędzaliśmy większą część dnia, a na wieczór wracaliśmy do domku, żeby małpkom było ciepło.
Pewnego dnia zabrałyśmy całą dwunastkę razem. To był przełomowy moment w życiu Salvajitko. Zaczął się bawić z innym maluszkiem- Cocolito. Od tamtej pory nabrał więcej śmiałości i bawił się z każdą małpką. Smutny i samotny wyjec zmienił się w radosnego, pełnego życia malca. Bardzo mnie to ucieszyło 🙂