Kochani!
Najbardziej w życiu lubię pomagać dzikim zwierzętom. Dlaczego akurat im? Bo one nie potrafią poprosić o pomoc, a często jej potrzebują. Ludzie niszczą ich domy, zabijają je, ranią, odbierają rodziców albo traktują je jak zabawki. Niektóre ze skrzywdzonych zwierząt trafiają do ośrodków rehabilitacyjnych i sierocińców. Jeżdżę do takich miejsc, żeby jako wolontariuszka pomagać w opiece i leczeniu tych zwierząt. Jeśli to możliwe, wypuszczamy je z powrotem na wolność. Z każdym zwierzęciem pracujemy indywidualnie, w zależności od gatunku i jego historii. Byłam już w kilkunastu ośrodkach, w których opiekowałam się ponad 100 gatunkami ssaków, w tym małpką Liną, która nie była w stanie normalnie się poruszać; młodym nosorożcem, któremu kłusownicy zabili mamę; osieroconym wyjcem Franklinem; czy sępem, którego ktoś próbował otruć.
Niestety, pomaganie w takiej formie jest bardzo kosztowne. Większość ośrodków to organizacje non profit, dlatego na ogół wolontariusze sami pokrywają nie tylko koszty przelotów i ubezpieczenia, lecz także zakwaterowania i wyżywienia. Ponadto w czasie, kiedy jestem na wolontariacie, nie zarabiam.
Może nie zmienię całego świata, ale jestem w stanie zmienić na lepsze wiele konkretnych żyć. Jeśli więc masz chęć dołożyć do tego swoją cegiełkę, ja i moi podopieczni będziemy niezmiernie wdzięczni za wsparcie. Liczy się każda złotówka!
Add Comment